wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdział VI

Zima. Jest to z pewnością dla większości z nas najnieprzyjemniejsza pora roku. Jest zimno, pada ten okropny śnieg, ciemność otacza cały świat i jest po prostu okropnie. Ja natomiast należę do tej odmiennej części osobników. Uważam że zimna jest to cudowna pora roku. Kojarzy mi się z pewnym pięknym dniem. Byłam zaledwie pięciolatką, jednak bardzo pamiętam ten dzień. A było to jakoś w połowie grudnia...
Pewna mała jasnowłosa blondynka siedziała na parapecie w oknie równie pięknego pokoju - tak jak ona. Tego dnia padał śnieg. Biały puch pokrywał wszystko dokoła włącznie z małym jeziorkiem nieopodal domu. Lubiła zimę. Co roku razem z rodzicami wychodziła na zewnątrz aby poślizgać się na grubej warstwie lodu. Była to dla niej wspaniała zabawa, włączając to że jeziorko było zaczarowane, tak że widać było przez lód wszystko co znajdowało się w środku. Czyli różne stworzona i oczywiście piękną niebieską wodę. Od mała kochała, w przeciwieństwie do rówieśniczek, błękitny kolor. Był to on symbolem nieba. A niebo to przede wszystkim wolność. Była, jaki jest wielką marzycielką. Jej życiowym marzeniem było móc wyrwać się daleko do nieba i podróżować po świecie. Jednakże to marzenie było mało realne. No nie dziwiąc się, przecież była tylko pięciolatką. Zawsze wieczorem, gdy rodzice kazali jej iść spać siadała z małym kubkiem w ręku na parapecie spoglądając na gwiazdy i pijąc ciepłe kakao. Wtedy rozmyślała. Były to zwykłe marzenia. Nigdy nie lubiła za bardzo bawić się z innymi dziećmi. Nie była osobą zamkniętą w sobie, przeciwnie. Szybko nawiązywała kontakty z innymi, chociaż co niektórzy sądzili że jest trochę dziwna. Jednak niebieskooka nie brała tego do serca. Miała przynajmniej trochę swobody. Tym razem powinna już spać. Coś ją męczyło i nie mogła zasnąć. Usiadła i patrzyła na gwiazdy. Jak twierdził jej ojciec w jedną noc w roku pojawia się na niebie jedna wielka gwiazda. Wyróżnia się z nich wszystkim tylko tym że ma fioletowy odcień no i rzecz jasna, jest większa niż inne gwiazdki. Owy "kłębuszek" czyli jak to nazywała ją pani Lovegood, nie był do końca gwiazdką. Według państwa Lovegood był on symbolem szczęścia. Najsilniejsze pragnienie, które masz w sercu spełni się gdy wypowiesz życzenie patrząc na kłębuszka. Jednak ma on bardzo ważny warunek. Te życzenie musi być dobre i z głębi serca. Jeśli twoje sumienie jest czyste a pragnienie ma dobre intencje jest bardzo, ale to bardzo, wręcz pewne że życzenie się spełni. Ale gdy twoja prośba nie ma dobrych zamiarów to nie dosyć że się nie spełni to będziesz mieć nieszczęście przez dokładnie dziesięć lat nieszczęście. Mało kto wierzył w istnienie jakiś fioletowych kłębuszków przynoszących szczęście bądź pecha. Mimo to dla małej dziewczynki było to bardzo realne. Nie mniej jednak miała cichą nadzieję pojawienia się tej gwiazdki. Popijała właśnie chłodny już napój gdy nagle w oknie ujrzała rozbłysk. Jedna z gwiazd robiła się coraz większa i większa. W chwili gdy osiągnęła wielkość niemalże słońca dziewczynka zauważyła że przybrała fiołkowy odcień. "A jednak" powiedziała sama do siebie. Była oczarowana więc czym prędzej zawołała do siebie rodziców. Zanim jednak zdołała wydobyć z siebie jakiś dźwięk wszyscy byli na miejscu. 
-Pamiętaj kochanie, dobra intencja-pocałowała Lunę jej matka.
-Wiem mamusiu.-mruknęła blondynka. Długo nie musiała się zastanawiać nad życzeniem, ponieważ już dawno znała je na pamięć. "Chcę, gdy będę już prawie dorosła, zakończyć stary rok i przywitać nowy w idealnym miejscu i z wyjątkową osobą. Nie ważne z kim. Po prostu z nią być.". Spojrzała z uśmiechem na rodziców i bez słowa pomknęła w stronę łóżka. Po chwili już spała.
Pamiętam ten dzień dokładnie. Był on jednym z tych szczególnych dni w moim życiu dziecka. Miałam zawsze nadzieje że wypowiedziane w owym czasie życzenie spełni się. Było ono z głębi serca.

Obudziłam się, ale widząc że jestem sama w łóżku pomyślałam tylko jedno - "Wyszedł jak jeszcze spałam". Mimo wszystko żałowałam że tak wcześnie wyjechał. Nie zdążyłam wstać a w drzwiach pojawił się blondyn w samym ręczniku. Miałam zamiar wybuchnąć śmiechem.
-Nie śpisz? Em.. ja tylko po ubrania.-speszył się lekko.
Gdy wyszedł nie dając mi nic powiedzieć uśmiechnęłam się w duchu. Czyli że jednak został. To dobrze. Po chwili wrócił już ubrany. Teraz ja zajęłam toaletę. Mijając chłopaka posłałam mu ciepły uśmiech. Wchodząc do pomieszczenia uderzył we mnie przyjemny zapach jego perfum. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w ciepłe jeansy i miękki sweterek. Gdy wyszłam do pokoju ujrzałam Dracona, oglądającego moje zdjęcia z dzieciństwa. Podeszłam do niego. Trzymał w dłoni zdjęcie mojej mamy.
-Jesteś do niej bardzo..
-Podobna, wiem-dokończyłam spoglądając z uśmiechem na obrazek. Przedstawiał on moją mamę w ogrodzie. Trzymała czerwone i żółte kwiatki. Była taka uśmiechnięta. Bardzo mi jej brakuje, ale muszę być dzielna. Na pewno by nie chciała żeby było mi smutno. Ale to jest silniejsze ode mnie. Draco widząc to uśmiechnął się do mnie pocieszająco i objął ramieniem. Taak, tego mi było trzeba. Staliśmy tak w milczeniu dobre kilka a może kilkanaście minut. Ciszę przerwałam ja.
-Idziemy na łyżwy.-oświadczyłam.
-Słucham?.-spytał zdziwiony blondyn.
-Och, nie marudź tylko chodź.-zachęciłam go dłonią-Tylko ubierz się w coś cieplejszego.-zaśmiałam się. Zeszłam szybko na dół po czym założyłam jakąś ciepłą ale wygodną kurtkę. Z wieszaka zabrałam też czapkę, szalik i rękawiczki w renifery. W momencie gdy skończyłam się ubierać Malfoy zszedł na dół. Nic nie mówiąc zabrałam z szafki dwie pary butów i wyszliśmy na dwór. Szliśmy przez chwilę czasem zamieniając kilka słów aż doszliśmy na zamarznięte jeziorko. Podałam chłopakowi parę łyżew i sama założyłam swoją.
-I jak ja mam w tym do cholery chodzić.-zakpił.
Pokręciłam tylko głową i wzięłam go za rękę ciągnąc na lód. Popchnęłam lekko chłopaka jednak ten po chwili stracił równowagę i przewrócił się. Mój śmiech zapewne słychać było w Hogwarcie.
-No wstawaj.-zaśmiałam się.-spokooojnie. Nauczysz się.-zachęciłam go.
Wyciągnęłam rękę i już po kilku sekundach wstał na nogi. Powoli prowadziłam go za rękę po lodzie. Nauka jazdy na łyżwach przerodziła się w zabawę. Co chwilę przewracaliśmy się. Ja zazwyczaj dlatego że Draco ciągnął mnie za sobą. Zanosiliśmy się śmiechem. W pewnym momencie chłopak postanowił sam spróbować.  Skończyło się tym że wylądował na pobliskim drzewie. Szybko do niego podbiegłam. Miał zranioną rękę. Złapałam go za dłoń ale ten tylko jęknął. Wyjęłam różdżkę i mruknęłam jakieś zaklęcie. Po chwili nie było żadnego śladu. Pomogłam mu wstać.
-Wszystko ok?-zapytałam z troską.
-Taa, dziękuję-starał się przybrać jak najmilszy ton.
Ruszyliśmy w stronę domu. Gdy dotarliśmy na miejsce podałam mu eliksir wzmacniający. . Zaparzyłam nam herbaty i zaczęliśmy oglądać jakiś beznadziejny film. Zbliżało się południe. Nagle chłopak podniósł się z kanapy.
-Na mnie już czas. Dziękuję za wszystko.-uśmiechnął się trochę wymuszenie.
-Ach, już? No skoro tak... to nie zatrzymuje cię.-odpowiedziałam.-Do.. zobaczenia?
-Mhm.. too cześć.-po chwili już go nie było. Szczerze mówiąc to szkoda.

A czas mijał zaskakująco szybko.
"Nie ma zbyt wiele czasu, by być szczęśliwym. Dni przemijają szybko. Życie jest krótkie. W księdze naszej przyszłości wpisujemy marzenia, a jakaś niewidzialna ręka nam je przekreśla. Nie mamy wtedy żadnego wyboru. Jeżeli nie jesteśmy szczęśliwi dziś, jak potrafimy być nimi jutro? Wykorzystaj ten dzień dzisiejszy. Obiema rękoma obejmij go. Przyjmij ochoczo, co niesie ze sobą: światło, powietrze i życie, jego uśmiech, płacz, i cały cud tego dnia. Wyjdź mu naprzeciw."

Kolejna wyrwana kartka z kalendarza. 30 grudzień. Jutro sylwester. ... JUTRO SYLWESTER! A JA NIE MAM SUKIENKI! krzyknęłam w myślach. Ostatnia szansa żeby coś kupić. Pergamin.. gdzie on do cholery jest?! Zaczęłam bazgrać na nim pojedyncze słowa. Dałam zwinięty papier sówce mrucząc "wiesz do kogo" i już jej nie było. W tym czasie poleciałam do łazienki po czym wzięłam krótki prysznic. Wysuszyłam włosy i ciało różdżką i nałożyłam na siebie jeansy i bluzkę. Lekko się pomalowałam i chwyciłam za torebkę. W tej samej chwili sowa wleciała przez okno. Uchwyciłam karteczkę i przeczytałam "Czekam. Hermiona". Założyłam wygodne buty i teleportowałam się do najbliższej galerii. Usiadłam przy najbliższym stoliku i czekałam. Czekałam w sumie nie długo, choć dla mnie to była wieczność. W końcu zobaczyłam brązowowłosą dziewczynę biegnącą ku mnie.
-Luna, jesteś. No ty jak zwykle na ostatnią chwilę.-zaśmiała się.
-Zupełnie zapomniałam. To idziemy?-uśmiechnęłam się przytulając ją na przywitanie.  
Weszliśmy do pierwszego lepszego sklepu. Rozglądałam się za czymś ładnym ale nic nie przypadło mi do gustu. Przeszliśmy praktycznie przez cały budynek lecz niczego ciekawego nie znalazłam. Byłam załamana a Miona to zauważyła.
-Trudno, pójdę w dresach.-rzuciłam gorzko.
-Jeszcze coś znajdziemy, zobaczysz.-pocieszała mnie.
Ostatni sklep. Taak. Muszę coś wybrać. Weszliśmy do pomieszczenia. W oczy rzuciła mi się od razu piękna turkusowo fioletowa sukienka do kolan. Była bajeczna. Musiałam ją kupić.
-Ale.. czy nie jest za bardzo rzucająca się w oczy.-powiedziałam po krótce.
-No coś ty! Jest szałowa. Idealna na sylwestra, Kupuj!-zachęciła mnie.
W końcu przystało na to że zdecydowałam się na tą kieckę. Była bombowa. Jeszcze tylko buty. Z tym nie było problemu. Zdecydowałam się w końcu na ciemno fioletowe szpilki. Będą pasować do biżuterii. Po udanych zakupach padłam na ławkę zadowolona. Herma była również zmęczona.
-Chodźmy na lody.-pociągnęła mnie do lodziarni.
Nie protestowałam. Wybrałyśmy po 3 gałki. Miona wybrała miętowe, waniliowe i malinowe a ja czekoladowe, cytrynowe i o smaku gumy do żucia. Wesołe ruszyłyśmy w stronę ławeczki, na której przedtem siedziałyśmy. 
-Ach.. jestem wyczerpana.-zaśmiałam się.
-No ale przynajmniej znalazłaś to czego szukałaś. Zaśmiała się. 
-Fakt.-uśmiechnęłam się.
Posiedziałyśmy jeszcze dobre pół godziny i rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. Dawno tak nie było. Musimy częściej się spotykać i jeszcze zabrać Ginn i Emily. Po krótkim czasie postanowiłam się już zbierać. Pożegnałam się z Hermioną i umówiłam się z nią że jutro pójdzie z nami na imprezę. Zabrałam swoje zdobycze i teleportowałam się do domu. A że był wieczór to postanowiłam położyć się spać.

~~~Następnego Dnia~~~~

Wstałam dość późno. Szybko wyczarowałam tacę naleśników i zjadłam w pośpiechu. Była już 14! Ubrałam moją kreację po czym zaczęłam przygotowania. Dzisiejszy makijaż ma być wyrazisty. Nałożyłam trochę podkładu. Pomalowałam oczy cieniami w kolorze sukienki. Przejechałam eyelinerem robiąc kreskę a rzęsy maznęłam tuszem. Całość ładnie nadała kształt moim oczom. Usta pomalowałam pudrowo-różową szminką. Dodałam kilka elementów i make-up był gotowy. Włosy zawinęłam na lokówkę. Mimo że mam dużo włosów to kręcenie nie zajęło mi dużo czasów. Naturalnie są lekko kręcone. Z tym problemów nie było. Gdy byłam już zupełnie gotowa wybiła 19 godzina. Szybko teleportowałam się na pewnej ulicy gdzie czekała już Emi. Miała ona rozpuszczone włosy i kremową sukienkę. Przywitałyśmy się i razem po chwili znalazłyśmy się pod norą. Wyszła już z niej Hermiona, która miała na sobie podobną sukienkę do Emily, tylko w odcieniach pudrowego różu, który warstwowo przybierał ciemno różowy kolor. Przywitała się z nami. Zaraz po niej wyszła Ginny.
-Wow. Wyglądacie przepięknie.-uśmiechnęła się. Sama wyglądała nieziemsko. Ubrana była w prostą ale ładną bordową sukienkę a rude włosy związała w kitkę, wypuszczając kilka pasemek. Razem ruszyłyśmy do Hogesmade. Bar pod trzema miotłami. Szybko się zaklimatyzowałyśmy. Zamówiłyśmy po ognistej i nie długo po tym Ginny szalała na parkiecie z jakimś chłopakiem. Impreza się rozkręcała a już nie długo po tym wszystkie kręciły się w rytm muzyki. Oprócz mnie. Ja ciągle sączyłam napój. Potem pewien brunet zaprosił mnie do tańca. Zgodziłam się i razem przetańczyliśmy kilka a może nawet kilkanaście piosenek. Nogi mnie zaczynały boleć ale teraz to się nie liczyło. Usiadłam przy barze a zaraz potem doszła do mnie Emi.
-Uch! Gorąco tu!-przekrzykiwała muzykę. Była nieźle wstawiona.
-No trochę.-zaśmiałam się na jej widok.
-Ej widzisz tego kolesia?-wskazała na wysokiego szatyna.-no.. planuje z nim spędzić wieczór.-zaczęła się dziwnie śmiać. Na widok tak pijanej ślizgonki wybuchłam śmiechem. Miałam już wstać i przejść się po parkiecie gdy ktoś zaprosił mnie do tańca.
-Zatańczysz?-znałam doskonale ten głos.
-Draco? Co ty tu..-nie skończyłam bo po chwili porwał mnie na środek parkietu. Wirowaliśmy w rytm piosenek. 
-Czasem dochodzimy do momentu, w którym robi się tak źle, że można uczynić tylko jedno z dojga - śmiać się albo oszaleć. Dzisiaj trzecią możliwością jest taniec.-mruknął blondyn. Uniosłam tylko brwi w zdziwieniu. Poeta..

"Nic już się nie liczyło, nic nie było ważne - tylko ten taniec, bo gdyby ustał, mogłoby się stać coś strasznego..."

10...9... usłyszeliśmy odliczanie. Jak na zawołanie Draco wpił się w moje usta.  Teraz liczyliśmy się tylko my. Nasze języki tańczyły szalony taniec. 2...1... NOWY ROK! Fajerwerki unosiły się w powietrzu, słychać było okrzyki radości. Gdy oderwaliśmy się od siebie na zegarze była godzina 00.01.
Wspaniale zakończony i rozpoczęty rok. A jednak... marzenia się spełniają! Nawet te wypowiedziane do fioletowej gwiazdy. Z głebi serca.

_________________________

Omfg! Napisałam to za jednym zamachem! Aż sama się dziwię. A teraz dobra wiadomość: Wena wróciła :D Mam już plan na 3 najbliższe rozdziały. Mam nadzieje że podoba wam się choć trochę bo teraz jest 23.35 więc mózg nie pracuję prawidłowo :3 No to SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU KOCHANI! Nie będę zamulać :D
Komentujcie ! <3

5 komentarzy:

  1. Jak to cudownie zacząć nowy rok tym rozdziałem. Dziękuję, dziękuję, że przypadł mi ten zaszczyt czytania go akurat dziś ♥ Wspomnienia Luny z dzieciństwa były pięknie opisane. "Wspaniale zakończony i rozpoczęty rok " tak samo pomyślałam zanim przeczytałam ten fragment. Ten pocałunek *__*szkoda, że w prawdziwym życiu tak rzadko zdarzają sie takie cuda. Podsumowując, zazdroszczę ci talentu, rozdział chyba najlepszy ze wszystkich, chociaż pisałam to już chyba ze sto razy. Zapomniałabym śliczny szablon, wiadomo ta sama szabloniarka co u mnie ♥ Pozdrawiam i Szczęśliwego Nowego Roku ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, talent? No cos ty ;* Ale na prawdę dziękuję! To mnie bardzo motywuje ;) Kurdee.. tak wchodzę o 2 (1.58) i patrzę a tu komentarz <3 Mogłabym powiedzieć że też zazdroszczę talentu :) Piszesz wspaniale i rozdział ma być szybciuteńko! Jakoś tak mnie natchnęła wena i już jutro może pojawić się kolejny i spodziewaj się miniaturki :D
    Ach, no w końcu się doczekałam sablonu:3 Moim zdaniem jest dużo lepszy niż stary i lepiej się na nim pisze, bo estetyczniej tylko przeszkadzają mi te zielone "linki" bynajmniej u mnie takie coś jest. Szczęsliwego i wesołego ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Błagam ... kiedy nastepny rozdział ?? nie każ mi znosić tych katuszy .chce nastepny rozdzial .. proszę !!

    OdpowiedzUsuń