"Mały, zaldwie sześcioletni Draco spędzał samotnie kolejny wieczór. Siedział w swoim małym pokoiku, aż usłyszał trzaśnięcie drzwi. Charakterystyczne. Wiedział dokładnie kto tak wchodzi do domu. Lucjusz Malfoy. Chłopiec nie widział go już miesiąc. Jednak jego ojciec nie myślał o swoim synku zbyt często, przwie wcale. Miał ważniejsze sprawy na głowię. Zapewne domyślacie się o co chodzi. Wierny Czarnemu Panu, mężczyzna wierzył zachłannie że on powróci. Nie miał zazwyczaj czasu dla syna lub żony. Liczyło się tylko jedno. Draco wyszedł po cichu z pokoju i poszedł przywitać się z Lucjuszem.
- Tatusiu, gdzie byłeś?-zawsze pytał się o to samo.
- Załatwiałem swoje sprawy. Nie interesuj się tym Draco, to moje prywatne interesy.-odrzekł surowo Malfoy.
- Przepraszam.-odrzkł cichutko chłopczyk. Czasem bał się go..
- No idź już do pokoju. Muszę porozmawiać z twoją matką.-jego ton był nie zbyt przyjemny.
- Kochasz ją?- spytał nagle i spokojnie blondyn.
- Ile razy mam ci powtarzać?! Nie ma czegoś takiego jak miłość! Takie coś nie istnieje i zapamiętaj to sobie. Nie pytaj o to więcej i idź już. Mam ważniejsze sprawy.-warknął.
Sześciolatek odszedł ze spuszczoną głową. Nigdy nie powrócił do tego tematu. Bynajmniej, nie z nim..."
Tak. Z pewnością nie było to miłe wspomnienie. Zresztą jak większość mojego dzieciństwa. Jest jeszcze jedno. Nie zbyt szczęśliwe, ale jeśli chodzi o ten temat, to chyba najbardziej. A było to, gdy kończyłem trzeci rok w Hogwarcie
"Młody chłopiec siedział właśnie na dużej szmaragdowo zielonej kanapie rozmyślając. Zauważyła go jego matka. Podeszła do syna i zagadała:
-Co się stało Draco? Jesteś smutny..-spytała pocieszającym tonem.
Ten jednak nic nie odpowiedział. Milczał przez chwilę po czym głęboko westchnął.
-Czyżbyś.. no wiesz.. zakochał się?-spytała delikatnie Narcyza po czym uśmiechnęła się.
-Zakochał? Ja? Skądże! Przecież miłości nie ma.-zacytował ojca. Cyzia tylko westchnęła.
-Draco. Posłuchaj mnie teraz i nie przerywaj. Chcemy do ciebię jak najlepiej, ale ojciec.. no trudno się z nim dogadać. Czasem nie wie co mówi. To co ci nawymyślał jest kompletną bzdurą. Przyjdzie taki moment w życiu że się zakochasz. Nie patrz tak na mnie.-chłopak momentalnie zmienił wyraz twarzy.-bo dobrze wiem że kiedyś tak będzie. Wcześniej czy później. Wiedz tylko że kimkolwiek będzie twoja wybranka to zaakceptuje ją. Pamiętaj. A teraz leć do pokoju bo zobacz jak późno już. Śpij dobrze-pocałowała go w czoło. Wiedziała że nie lubi tego ale drugiej strony miała przeczucie że to jest mu teraz potrzebne."
Nadszedł koniec tych rozmyśleń i gdybania. Czas się ogarnąć. Odstresować... No tak! Blaise. Że też wcześniej o tym nie pomyślałem..
~Godzinę później, "Pod Trzema Miotłami"
-No i w końcu stało się.. mhh.-zamyśliłem się.
-Nieźle stary. I co? Poszliście do łóżka?-zaśmiał się ironicznie diabeł, na co posłałem mu tylko srogie spojrzenie.-Uuuu czyżby to coś poważnego? Fiu Fiuu.-zagwizdał.
-Zamknij się do cholery!-warknąłem.-A tak w ogóle.. co to za panna?-wskazałem dyskretnie na pewną ognisto rudą, niską dziewczynę, która od dłuższego czasu przyglądała nam się. A szczególnie Zabiniemu.
-Ach.-machnął ręką.-taka jedna. Odrzuciłem jej "zaloty". No i teraz tak jakby próbuje się na mnie zemścić.-podniosłem brwi do góry.-Jeny! Zakochała się we mnie! Nie poradzę że jestem taki piękny, zabawny, inteligentny i..
- .. i bardzo skromny.-prychnąłem.-Ale nie oto mi chodzi.. Zemścić?-spytałem z nutą irytacji. Pacan..
-A no.. więc powiedziałem jej że nie bo mam dziewczynę. Znaczy no spotkaliśmy się raz czy dwa..-spiął się lekko.-Ginny Weasley.
-Co?! Z wrogiem?... -odpowiedziałem z zażenowanie. Upadł do najniższego poziomu.
-Phi! I kto to mówi?-bąkął.-No nie ważneee.-przeciągnął.-chodź.-pociągnął mnie w stronę łazienki. Weszliśmy do środka i zatrzasnęliśmy drzwi.
-Ej, a nasze zamówienia?-oburzyłem się lekko.-Emm.. czyżby to niemoralna propozycja? Sorry, ale wolę dziewczyny więc...-zaśmiałem się.
-Cicho bądź i popatrz.-wyjął z kieszeni naszyjnik z błękitnym sercem.
-No ładny.. ale po co mi to pokazujesz?
-Chcę się jej oświadczyć naszyjnikiem.-zrobiłem szerokie oczy.-Chyba żartuje, co nie? Chciałem się spytać czy dać jej to czy.. poczekaj.-zaczął grzebać w kieszeni po chwili wyjmując bransoletkę z literkami "G" i "B" oraz turkusowym serduszkiem, takim jak w naszyjniku.-więc? to czy to?
-Dlaczego mnie się o to pytasz?-spytałem.-Ale niech ci będzie. Hm.. naszyjnik.-szczerze mówiąc nie zbyt mnie to obchodziło.
-Dzięki.-wyszczerzył zęby.
Wróciliśmy na miejsce a nasze napoje były już na stoliku. Usiadłem na swoim miejscu. Zauważyłem że Blaise zamienia nasze kubki.
-A ty co robisz?-zdziwiłem się trochę.
-Pomylili zamówienia.-prychnął.
Rzeczywiście, miał rację. Upiłem kilka łyków napoju, ale po chwili zrobiło mi się niedobrze. Dzisiejsza ognista nie smakowała jak zawsze. Coś nie tak..
-Wracając. A ty co dalej zamierzasz z panną Lovegood? Oświadczysz się?-zaśmiał się ciemnoskóry.
-Niby co?! Tej idiotce? Phii! Chyba w śnie, nawet nie.-oburzyłem się. Nie byłem w pełni świadomy o czym mówię.
-Idiotce? Jeszcze niedawno się z nią całowałeś.-zdziwił się.
-O czym ty gadasz? Ach idziemy.-wstałem z miejsca i wyszedłem z lokalu nie czekając na towarzysza.
~*~ Blaise ~*~
Wziąłem resztki jego procentów. Coś tu nie tak i myślę że nie przypadkiem. Czas wybrać się do Snape'a.
~*~ Luna ~*~
Teraz już wiem, że moje uczucie nie są "od tak". Myślę, że czuję coś do pewnego blondyna i to nie jest zwykłe uczucie. Kiedyś mogłam stwierdzić, jeśliby ktoś powiedział mi że będę całować się z Draconem Malfoyem i spytał się co do niego czuję to odpowiedziałabym tak : "Hm.. tak. Czuję do niego dużo chemii, tak. ... Szczególnie kwas." No cóż, ludzie się czasem zmieniają więc zaryzykuję. Jutro już Hogwart! Ojj cieszę się że wracam. A właśnie. Muszę odebrać moją nową szatę. Wstałam niechętnie z mojego ciepłego miejsca na kanapie i krzyknęłam do mojej kuzynki:
- Idę na pokątną. Przejdziesz się ze mną?-spytałam. Po chwili uzyskałam odpowiedź z góry.
- Nie mogę. Jestem dziś zajęta.-odkrzyknęła.
"Trudno"-pomyślałam. Zabrałam wszystkie rzeczy i transportowałam się na ulicę pokątną.Wzrokiem odszukałam sklepu Madame Malkin. Ruszyłam żwawym krokiem. Dzień był wyjątkowo ciepły i słoneczny jak na styczeń. Niestety śnieg się roztapiał. A miałam zamiar zabrać Draco na sanki.. Tak jak wtedy z moją kuzynką. O wilku mowa. Z drugiego końca ulicy wyłonił się Malfoy. Zmierzał przed siebie z grymasem na twarzy. Ciekawa co go ugryzło ruszyłam w jego stronę. Najwidoczniej mnie nie widział bo patrzył się przed siebie. Na wystawie zobaczyłam lśniący, niebieski naszyjnik i zapatrzyłam się na niego. Niechcący wpadłam na blondyna, przez co jego wyraz twarzy był jeszcze okropniejszy.
- O hej Draco. Przepraszam Cię, ale nie zauważyłam że idziesz i zapatrzyłam się na...-nie dokończyłam bo przerwał mi.
-Phi! Nie obchodzi mnie to. Następnym razem uważaj bo źle się to dla ciebie skończy, Lovegood.-warknął.
- Przecież przeprosiłam.-pisnęłam lekko oburzona.-Noo.. to może wpadniesz do mnie? Zanim śnieg się nie rozpuści to..-znów nie dane było mi dokończyć.
- Nie rozumiesz?! Odczep się! Nie chcę mi się z tobą kłócić zresztą, zejdź mi z oczu i nie wracaj!-warknął. W jego głosie słyszałam stanowczość i złość, ale w oczach coś jakby smutek. Czułam że musi to robić. Czyżby namówił go do tego ojciec? Nie zdziwiłabym się gdyby tak było. W końcu wszystkiego się spodziewam po tej kanalii. Chociaż może.. nie. Raczej, ale.. Czyżby wykorzystał mnie? Nie wierzę... Tak perfidnie dałam się oszukać i wykorzystać! A myślałam że on coś do mnie czuję.. Jednak myliłam się. Myślałam że się zmienił.. Obiecywał. Nie rozumiem.. jak on mógł. Usiadłam na pobliskiej ławce. Nagle z nieba zaczęły kapać krople deszczu. Niby niewinne ale nie długo po tym zmieniło się w ulewę. Wszyscy pochowali się. Byłam tylko ja sama. W końcu nie wiedziałam czy po moim policzku spływają łzy czy krople deszczu. Czułam jakby ktoś tam w górze mnie rozumiał. I płakał ze mną... Nie lubię płakać. Czuję wtedy że okazuję słabość. Myślę jednak że strata najbliższej chyba osoby jest bolesna. I na pewno szybko o nim nie zapomnę..
"Dziwne, ale większość tego, co stworzył człowiek najpiękniejszego na świecie, zrodziło się we łzach, cierpieniu, smutku, tęsknocie lub obłędzie, a wszystko i tak przez miłość."
~*~ Blaise ~*~
Lochy. Czyli nic nowego. Zmierzałem w stronę gabinetu Snape'a. Ale dzisiejszy powód tej wizyty to nie poprawa eliksirów tylko coś znacznie ważniejszego. Dziwne.. chcę pomóc komuś innemu? No cóż..trudno. Raz kozie śmierć. Trzymając w jednym ręku fiolkę a drugą pchając drzwi ze skrzypieniem wszedłem do "pokoju" naszego kochanego profesorka.
-Zabini. Czego?-warknął niezadowolony.
-Mógłby pan na to rzucić okiem?-wręczyłem mu fiolkę.
Przyglądał się jej. Odkorkował i powąchał. Stuknął parę razy w nią.W końcu powiedział szeptem tak jakby do siebie.
-Mhmm. Eliksir Nienawiści czuję. Skąd to masz?-spojrzał na mnie poważnie.
-No więc poszedłem z Mal.. znaczy z Draco do trzech mioteł. Zamówiliśmy ognistą, znaczy on. Ja wyjątkowo piwo kremowe...
-Zważając na sytuację przymknę na to oko.-przerwał mi.
-No.. wracając.-ciągnołęm.- Gdy Draco to wypił.. jakby wstąpił w niego gniew.-sam się zdziwiłem.
-"Wstąpił w niego gniew".-powtórzył.-Ktoś widocznie chciał skłócić Dracona z jego miłością jak mniemam.
-Chyba mnie.-na widok jego dziwnej miny opowiedziałem dokładniej.-Bo to miało być dla mnie. Tylko przestawiliśmy szklanki bo pomylili nam zamówienia.-odparłem.
-Podejrzewasz kogoś?-spytał
-No nie... Chociaż tak! Taka jedna od dawna próbuję pozbyć się konkurencji. Nie pamiętam nazwiska.-powiedziałem.
-Nieistotne. Jest to bardzo silny eliksir. Ofiara tej substancji odkochuje się w swojej miłości. Na dodatek z godziny na godzinę czuje do niej coraz większą nienawiść. A działa on miesiąc.-rzekł spokojnie.
-Miesiąc?! I co ja teraz zrobię.-podrapałem się po głowie. W tym czasie podał mi fiolkę z różowym płynem.
-Ostatnia. Tylko uważaj! Bo jak coś z tym zrobisz to będzie źle. Baaaardzo źle.-przeciągnął.
Bez słowa pobiegłem prosto do domu Malfoya.
~ 15 minut później.
-... i na koniec powiedziałem że ma mi się nie pokazywać na oczy.-odrzekł z dumą mój kumpel.
-Jesteś idiotą.-pokręciłem głową.-Ale mam na to sposób. Zaraz zrobię coś do picia.
Nie czekając na odpowiedź pobiegłem do kuchni. Wyjąłem dwie szklanki i wlałem do nich przypadkowy sok. Dodatkowo udekorowałem go tak jak zawsze robię drinki. Do jednej szklanki wlałem odtrutkę od Snape'a. Wracając do pokoju podałem napój z eliksirem Draco.
-Czekaj. Zrobimy zawody? Kto pierwszy wypije do dna wygrywa.-powiedziałem. Musiałem w końcu coś wymyślić. Bo nie wypiłby.
-Ok. Nagrodą będzie hm.. miesięczne stawianie ognistej. W każdej porze.-uśmiechnął się chytrze.
-Stoi.-pokiwałem głową.
Zacząłem odliczać "3..2..1.. START!" sączyłem spokojnie drinka kiedy towarzysz dławił się. Oczywiste że wygrał.
-FU! Co to jest kurde?-zmarszczył brwi. Po chwili jednak usnął tak jak siedział. Nie wiedziałem co robić. Podbiegłem do wazonu z kwiatami, wyciągnąłem roślinę i wylałem wodę na jego twarz. Momentalnie obudził się.
- Muszę... iść... do...-mówił wypluwając wodę.
-Spokojnie. Ale tak, idź już.-zaśmiałem się.-Aaa.. kiedy postawić ci twoją ognistą?
-Po co miałbyś mi stawiać ją?-podniósł brwi.
-Nieważne. Idź.-uśmiechnąłem się cwaniacko.
-Po co miałbyś mi stawiać ją?-podniósł brwi.
-Nieważne. Idź.-uśmiechnąłem się cwaniacko.
~* ~ Luna ~*~
Obudziłam się na ławce. Cała przemoczona. Cała zapłakana. Czułam, że życie straciło sens. Tak bardzo go kochałam a teraz co? Nie wiem co zrobię... Brakuje mi go! Tak bardzo mi go brakuje! Chciałabym znów przy nim być. Przytulić, pocałować. Z drugiej strony nie chcę się zbliżać do tego kłamcy. Tęsknie za jego miękkimi, platynowymi włosami. Szaro-niebieskimi oczami i za malinowymi ustami. Jednak nie chcę o nim myśleć wiedząc że tak bardzo mnie zranił. Wstałam. Szłam przed siebie. Teleportowałam się w jakąś ulicę. Szłam w ciemności sama. Z daleka ujrzałam kogoś. Ten ktoś zaczął się do mnie zbliżać. Poznałam w nim Malfoya. Nie chciałam go widzieć. Łzy napłynęły mi do oczu. Weszłam na ulicę. Chciałam przejść na drugą stronę ale nie zdążyłam. Ujrzałam parę oślepiająco jasnych reflektorów. Poczułam ogromny ból. Nie wiedziałam co się dzieje. Czułam jak ktoś podbiega. Mówi coś. Coś niezrozumiałego. Jednak ostanie słowo, które zrozumiałam to "przepraszam."
"Luno!
Przepraszam Cię. Nie wiedziałem co mówię.
Wybacz mi, błagam!
Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie.
Kocham Cię.
-Draco"
__________________________
Przeczytaj! :
No więc jest kolejny rozdział :) Napisanie go nie stanowiło mi trudności (mimo długiego czasu <Brak komputera>) a to dlaczego? No więc jest kilka spraw. Po pierwszę wena wróciła podwajając swoją siłę gdyż mam plan na najlbiższe 5 rozdziałów więc mimo powrotu do szkoły będę w wolnej chwili pisać. Drugą sprawą, łatwo pisać gdyż teraz najbliższe rozdziały są lekkie i mogą być też nudne. Bynajmniej moim zdaniem. Ale to wstęp do głównej akcji więc no od czegoś trzeba zacząć prawda? No... więc część organizaczyjna za nami. Brawo dla osób które to czytają. Że im się chce czytać te moje "info".. no to co jest pod kreską, ale to jest nawet ważne. Ale nie przedłużam :>
I coś ode mnie.. znaczy ogólne :D : Ostatnio przybyło mi sporo wyświetleń i już jest blisko 1000! Bardzo dziękuje za wyświetlenia jak i za komentarze, bo one głównie dają mi część weny i chęć do pisania. Może zauważyliście ale ostatnio lubię pisać na początku dłuższe wstępy czyli takie przemyślenia, wspomnienia lub rozważania. W ten sposób chcę przybliżyć odczucia bohaterów, mam nadzieje że podoba wam się to :)
No koniec :) Liczę na duużo komentarzy. Pozytywnych i negatywnych również ;)
Krótki, przepraszam!
Ten rozdział jest fantastyczny, wprowadziłaś tu trochę normalnego życia. Zwykłych odczuć. Początek bardzo pasuje do mojego dzisiejszego nastroju, smutek, smutek i jeszcze raz smutek. Blaise i Ginny mam nadzieję, że będą razem. I ten eliksir ciekawe kto chciał zniszczyć miłość Blaise'a. Zastanawiam się. Podsumowując, jeden z najlepszych rozdziałów jakie napisałaś Pozdrawiam i życzę weny :D ♥
OdpowiedzUsuń